Zimą 2014 roku na Ukrainie odbyła się Rewolucja Godności, a wiosną tego samego roku nastąpiła przymusowa aneksja Krymu przez Rosję, dekomunizacja i początek wojny we wschodniej Ukrainie. Kraj zaczął się rozpadać. Historia powtórzyła się – Ukraińcy znowu poczuli dominację Rosji, która przez wiele dekad niszczyła to, o co zawsze walczyli – ich niepodległość. W wyniku tego w państwie „wybuchło” zjawisko, które ludzie nazwali „żółto-niebieskim boomem”: malowanie lub oznaczanie przestrzeni wspólnej i prywatnej kolorami flagi narodowej stało się sposobem „ochrony przed napastnikiem”, desperackim krzykiem wolności narodowej oraz hiperbolicznym sposobem tworzenia iluzji kraju, którego Ukraińcy nigdy nie mieli.
Pierwszymi oznaczonymi obiektami były mosty, które stały się symbolem jedności Ukrainy, szwami, które nie pozwalały rozerwać jej na kawałki. Ale bardzo szybko te kolory pokryły całą Ukrainę: domy, podwórka, place zabaw, drzewa, płoty, przystanki, nawet kosze na śmieci. To, co na początku było przejawem patriotyzmu, później zamieniło się w modny flashmob i straciło swoją prawdziwą wartość.
Od tych wydarzeń minęły 4 lata. Farba zaczęła się łuszczyć i to zjawisko znika tak samo symbolicznie, jak się pojawiło. Ukraina teraz jest w stanie rozczarowania. Wojna wciąż trwa. A żółto-niebieskie obiekty stały się zwyczajną częścią szerokiego pejzażu Ukrainy.